Wspomnienia - Henryk Karwasz

Przedstawiam tutaj wspomnienia Henryka Karwasza, którego znałem w Beniaminowie i z którym korespondowałem poprzez Internet. Namówiłem go do napisania wspomnień. Czekałem na nie ale się nie doczekałem. Przyszły po jego śmierci. Dostarczył jego syn, który z notatek ojca sporządził te wspomnienia. Za wyjątkiem paru poprawek (w oryginale jest, że szkołę kończył w 1955 roku w Jeleniej Górze, podczas gdy promocja była w Beniaminowie) są to jego wspomnienia.

Zdzisław Baran

...jeszcze w cywilu

Było zaledwie kilka lat po wojnie. Kiedy nastały lata pięćdziesiąte wkraczałem dopiero w dorosłe życie. Zdążyłem poznać już co to jest ciężka praca. W cywilu byłem elektrykiem i pracowałem w hucie.
Pewnego razu jeden z kolegów przyniósł gazetę w której było zamieszczone ogłoszenie - jego treść informowała o naborze do Oficerskiej Szkoły Radiotechnicznej.
Rozbudziły się wówczas w nas ambicje i burzliwe dyskusje, lecz czas pokazał, że byłem jedyny który w rzeczywistości to zrealizował i sprawdził. Pamiętam, że wtedy bardzo chciałem się uczyć.

 


. . . OSR – rocznik 1955

Teraz kiedy upłynęło blisko 50 lat od okresu mego szkolenia w Oficerskiej Szkole Radiotechnicznej głęboko zastanawiam się nad najważniejszymi wątkami z tego okresu. Od wczesnego ranka do zmroku - każdy dzień naszych zajęć był wypełniony perfekcyjnie. To było bardzo intensywne szkolenie. Moim najbardziej ulubionym przedmiotem była radiotechnika. Może dlatego, że miałem już za sobą wcześniejsze przygotowanie zawodowe o zbliżonym kierunku. Kiedy przyszedł czas zakończenia Szkoły Oficerskiej Radiolokacji wiedzieliśmy, że zostaniemy rozrzuceni do służby w jednostkach wojskowych do różnych miast. W bliskim czasie okazało się jednak, że los połączył część z nas jeszcze na wiele lat.

 


Lotnisko Powidz - jak powstawało największe lotnisko wojskowe
w Polsce i w Europie.

...wiosną 2003 roku byliśmy w Witkowie. Spotkaliśmy się jak co roku z naszymi przyjaciółmi Martą i Longinem Indułami. Przez wiele godzin wspominaliśmy lata naszej młodości. Często padały słowa ... a pamiętasz ? ... tak.

Chociaż czas zatarł wiele faktów dużo wspomnień ożyło. Przypomniałem sobie wiele ze swojego życia.

...Kiedy po ukończeniu 3 letniej Oficerskiej Szkoły Radiotechnicznej w 1955 roku pojechałem do domu rodziców duma mnie rozpierała z tego, że noszę mundur oficerski. Po urlopie zgodnie ze skierowaniem pojechałem do Pruszcza Gdańskiego. Tam jednak nie dane było mi służyć. Zaraz po przyjeździe skierowano mnie do Warszawy na ulicę Żwirki do ppłk. Koralkowskiego. Polecono mi zapoznać się szczegółowo z zadaniami i obowiązkami w grupie montażowej. Zostałem skierowany do por. Józefa Maszczyńskiego z zarządu lotniskowego w Warszawie. Poinformowano mnie również, że wraz z ppor. Andrzejem Oliwieckim, który kończył Szkołę Oficerską pojedziemy do Związku Radzieckiego zobaczyć lotnisko.

W tym czasie właśnie podjęto decyzję o powstaniu Grupy Montażowej Urządzeń Specjalnych. Do Związku Radzieckiego pojechałem jednak tylko z por. Maszczyńskim jako dowódca GMUS. Po powrocie ze Związku Radzieckiego otrzymałem od por. Maszczyńskiego w Zarządzie Lotniczym w Warszawie pięć rozkazów wyjazdu inblanco, pięć zleceń kolejowych, oraz specjalne pismo, że organizuję Grupę Montażową Urządzeń Specjalnych i prosi się by każda jednostka wojskowa udzieliła mi wszechstronnej pomocy.

Potem jeździłem do Wojskowej Komendy Rejonowej, Komend Uzupełnień w Gliwicach, Bytomiu, Katowicach.

Przeglądałem kartoteki poborowych. Fachowców których wybrałem powołano i skierowano do wojska do Powidza.

W tym czasie dowódcą Jednostki Budowlanej z Kalisza był ppłk Fudała. Ja miałem obowiązek codziennego zgłaszania się do Zarządu Lotnictwa Wojskowego w Warszawie. Poznałem całość dokumentacji lotniska Powidz. Uczyłem się czytać schematów montażowych i ideowych. Pod koniec 1955 roku wraz z dwoma żołnierzami pojechaliśmy po narzędzia pracy do Modlina. Po powrocie zaraz rozpoczęliśmy prace montażowe. W tym samym czasie zaczęło się przybywać kadry. Zaczęto montaż: dalsze prowadzące, bliższe prowadzące. Grupa radiolokacyjna – początek RCN. Ja byłem odpowiedzialny całkowicie za montaż Portu Lotniczego. Pulpity typu ,,SEKTOR" w systemie MATERIK. Na lotnisku gaziki ciągnące samoloty IŁ28 po drogach manipulacyjnych i pasie startowym lotniska.

Dzisiaj mogę powiedzieć, że prawie całe wyposażenie lotniska OSP50 był to sprzęt amerykański. Wszystkie pulpity typu ,,SEKTOR" w systemie ,,MATERIK" utajnione przez Związek Radziecki. Szczegóły były odkryte i w tajemnicy dyskutowane w Grupie Montażowej Urządzeń Specjalnych. Potwierdzić to może Induła Longin. Mówiono nam, że cały sprzęt jest najnowszy i ze Związku Radzieckiego i że lotnisko w Powidzu jest najnowocześniejszym wojskowym lotniskiem w Polsce.

Po montażu i przed rozruchem urządzeń obiektów, samolotem ,,Lidka" przylecieli eksperci radzieccy. Dokonano oblotów kursowych i ślizgowych i testów grupy radiolokacyjnej. Po zakończeniu prac przyleciał ppłk Koralkowski z grupą oficerów. Zostałem mianowany dowódcą Dyspozytorskiego Punktu Dowodzenia lotniska Powidz. Na tym stanowisku DPD służyłem do 1964 roku. W tym czasie oprócz tego, że praca pochłaniała wiele czasu nawiązało się wiele przyjaźni. Mam bardzo dużo miłych wspomnień. Tych spraw nie da się opisać.

Pamiętam jazdę i sznur różnych pojazdów na lotnisko i z lotniska: SHL, WFM-125, Java175, Java350, Panonia, Simson, BMW, WZ, Junak, M72, gaziki, FIATY, Warszawy, Syrenki. Chociaż wielu z nas już nie ma, oglądając zdjęcia wspominam kolegów z którymi pracowałem w Powidzu.

Z Andrzejem Oliwieckim zacząłem pracę od samego początku powstania Grupy Montażowej Urządzeń Specjalnych. Kolejno do nas dołączyli por. Stępiński, por. Induła,  por. Smoliński, st.sierż. Piotrowski.

 


W dniu 28 października 1956 roku w kościele w Witkowie brałem oficjalnie ślub który położył cień na mojej karierze zawodowej i awansach. Nie byłem członkiem partii, należałem do ZMP. Takie były czasy.
W dniu naszego ślubu do drzwi mojego skromnego mieszkania zapukał ppor. Jan Tęcza. Został skierowany do Dywizjonu Ziemnego Zabezpieczenia Lotu. Radość nasza była wielka, bo na moim ślubie i weselu był kolejny serdeczny przyjaciel z którym mimo upływu lat utrzymuję stały kontakt. Obecnie Jan Tęcza mieszka na stałe w Warszawie.
Kolejnym przyjacielem, którego mile wspominam jest Zdzisław Poniatowski z którym dalszą służbę pełniłem w Centralnych II Zakładach Uzbrojenia w Grudziądzu.
Czas w którym mieszkaliśmy w Witkowie, to czas mojej młodości. To czas kiedy założyłem rodzinę i kiedy urodziły się nasze dzieci. Przeżyliśmy wiele miłych chwil. Wszystkie spotkania koleżeńskie, jak imieniny, śluby, zabawy w kasynie oficerskim, a nawet pierwsze nasze wspólne zabawy które odbywały się w prowizorycznym baraku wspominamy z łezką w oku. Żyliśmy jak jedna rodzina wspierając się wzajemnie.

Ale młodość mija i zostają tylko wspomnienia i pożółkłe zdjęcia, a przed blokiem przy ulicy Czerniejewskiej w Witkowie gdzie mieszkaliśmy – ogromna wierzba płacząca, którą sam posadziłem w 1957 roku - kiedy urodził się mój najstarszy syn Bogdan.

mjr Henryk Karwasz

po długoletnich zmaganiach z chorobą nowotworową odszedł w wieku 72 lat, dnia 24 stycznia 2005 r.
Został pochowany na cmentarzu katolickim w Łodzi przy ul. Ogrodowej